Czerwone światło dla gastronomii. Co z branżą podczas kolejnej fali koronawirusa?

26 października 2020
Czerwone światło dla gastronomii. Co z branżą podczas kolejnej fali koronawirusa?
Kiedy kilkanaście lat temu kultura jedzenia na mieście na stałe wpisała się w rodzimy krajobraz, gastronomia stała się nagle dobrym kursem na biznes i sposobem na miłe spędzenie czasu. Dziś praktycznie nic nie zmieniło się z przyzwyczajeń konsumenckich Polaków, poza entuzjazmem, który nagle został ostudzony przymusowym lockdownem. Pandemia nie oszczędza właścicieli restauracji i pubów, więc dodatkowe rządowe obostrzenia zostały chłodno przyjęte przez branżę. Zobacz, co wolno lokalom gastronomicznym wraz z oficjalnym ogłoszeniem kraju czerwoną strefą.
  • Czy restauracje strawią lockdown?
  • Obostrzenia podane na tarczy
  • Byle do wiosny

Czy restauracje strawią lockdown?

Od soboty, 24 października zasady funkcjonowania w czerwonej strefie objęły nie tylko wybrane rejony kraju, lecz solidarnie całe terytorium. Jednym z czołowych ustaleń rządzących jest brak możliwości przyjmowania gości na terenie lokalu, biesiadowania i spożywanie dań na miejscu. Prowadzenie działalności może ograniczyć się jedynie do wydawania posiłków na wynos lub dowozu. Miejsca, które do tej pory żyły głównie z zamówień tego typu (telefonicznych i internetowych), nie odczują prawdopodobnie wielkich zmian. Lecz dla lokali, szczególnie tych większych, które stawiają na organizację imprez, spotkań okolicznościowych, jest to olbrzymi cios. Wyjątkowo nieciekawie wygląda to w sytuacji, gdy dane miejsce nie oferowało do tej pory usługi dowożenia jedzenia, czy też nie stawało nawet w szranki z typowymi i popularnymi fast-foodami. Trudno docenić specjały kuchni molekularnej przywiezione w plastikowym opakowaniu, bądź zdecydować się na do tej pory niespieszną kawę w wersji super fast z papierowego kubka. Życie towarzyskie, łagodzenie obyczajów, czy umacnianie więzi rodzinnych– te niewątpliwe wartości dodane działalności, przestają być udziałem restauratorów i to do bliżej nieokreślonego odwołania.

Obostrzenia podane na tarczy

Tarcza gastronomiczna – czy to nie brzmi obiecująco? Pierwszy lockdown, który miał miejsce przez dwa wiosenne miesiące, mocno nadwyrężył kondycję firm zajmujących się oferowaniem jedzenia. Według zapowiedzi władz ma on potrwać kilka tygodni, choć najczarniejsze scenariusze zakładają, że zostanie utrzymany do wiosny. Odpowiedzią na bolączki przedsiębiorców ma być tzw. tarcza gastronomiczna. Jak dotąd, nie zostały jednak przedstawione założenia, które mają pomóc przetrwać restauratorom. Według opinii niektórych z nich dotychczasowe świadczenia pomocowe to zdecydowanie za mało, by móc utrzymać firmę. Dla hoteli, które prowadzą część restauracyjną, wprowadzone obostrzenia zostały nieco złagodzone. Otóż w tego typu obiektach zostaje utrzymana możliwość serwowania posiłków, lecz wyłącznie bezpośrednio do stolika gości hotelowych, przy zachowaniu stosownego reżimu sanitarnego w postaci odległości, regularnej dezynfekcji rąk i powierzchni wspólnych, a także zakrywania ust oraz nosa. Skorzystać z restauracji hotelowych będą mogli gości, którzy zatrzymają się w danym obiekcie na co najmniej jedną noc.

Byle do wiosny

Obecnie priorytetem władz jest zatrzymanie stale rosnącej liczby zakażonych w Polsce. Przyzwyczajenia klientów restauracji schodzą na dalszy plan wraz z projektami rozwoju branży gastronomicznej. W obliczu tak nieciekawie rysujących się perspektyw, to PRZETRWANIE jest słowem kluczem, którym kierują się obecnie właściwie przybytków z jedzeniem.

Czytaj także